wtorek, 19 czerwca 2012

niedziela, 13 maja 2012


 VII.
-Dokąd teraz?
-Na cmentarz. - odpowiedział czekając na moją rekację.
-Znów?
-Zobaczysz coś. - powiedział obejmując mnie ramieniem.
Szliśmy w milczeniu co chwila zerkając na siebie. Wiedziałam, że Damian słyszy to co myślę więc nie musiałam zbyt dużo mówić. Myślałam o tym po co idziemy na cmentarz po raz kolejny. Kto tam będzie. Czy będzie bardzo źle. Czy znowu uświadomię sobie, że jestem beznadziejna, że przeze mnie tylu ludzi cierpi. Ludzi, których kocham. Nawet w tym momencie uświadomiłam sobie, że chyba kocham mojego brata. Nie mieliśmy nigdy zbyt dobrych kontaktów, ciągłe kłótnie, walki o względy rodziców, wypominanie sobie, kto co dostał lepszego. Teraz przed oczami miałam jego smutek, kiedy siedział z mamą w moim pokoju. Chciałabym wiedzieć co wtedy myślał. Czy tęsknił? Czy ten smutek to może raczej był z powodu cierpienia mamy? Czy miał może ...
-Kocha cię. Tak szczerze, jak powinien kochać starszy brat młodszą siostrę.
-Ej, nie słuchaj. - zaśmiałam się, jednak oboje wiedzieliśmy, że chciałam żeby słuchał, aby dał jakieś słowo otuchy.
-Tego się nie da wyłączyć. - wzruszył ramionami i zrobił komiczną minę.
Zobaczyłam w oddali dwie sylwetki, siedzące przy moim grobie. Starałam się wytężyć wzrok, jednak nic z tego, nadal nie mogłam dojrzeć kto przyszedł "mnie" odwiedzić.
-Zaraz zobaczysz. - szepnął zalotnie Damian, wiedząc, że mnie zirytuje.
Zbliżając się, rozpoznałam tych dwoje. Klaudia i On. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie używam Jego imienia. Nie chcę ? Boję się? Nie wiem.
Nawet nie zauważyłam momentu, w którym Damian stanął w miejscu, a ja przez długą drogę szłam sama.
-Idź. - powiedział dostatecznie głośno.
-Dlaczego sama?
-Nie mogę pomagać. - tak bardzo lubię ten jego uroczy uśmiech. Zobaczyłam, że kieruje się w stronę schodów.
-Gdzie leziesz? Nie możesz mnie tutaj tak zostawić. - nie słuchał. - No kurwa wracaj !
Zniknął.
Wiedziałam, że słyszy to co myślę. Wyzywałam go w myślach. Nie byłam gotowa, żeby zostać tutaj sama. Nie wiedziałam co mam robić. Stałam w miejscu tępo wpatrując się w Klaudię i ... . Co mam robić? Co myśleć? Jak nimi kierować? Zrozumiałam, że jestem zupełnie bezradna. Zrobiłam krok w przód. Pierwszy krok był tym najtrudniejszym. Potem poszło łatwo. Podeszłam do nich i przysłuchiwałam się rozmowie.
Klaudia: Bardzo tęsknisz?
On: Jak cholera. Gdybym pozwolił jej odejść wtedy gdy chciała, była by teraz szczęśliwa z innym. A nie .. dwa metry pod ziemią.
Klaudia: Nie miałeś wpływu na jej słabą psychikę. Nie twoja wina, że nie byłeś w stanie pokochać jej tak mocno jak ona ciebie. 
On: Gdybym wtedy nie ustawił tego jebanego opisu. Gdybym najpierw zakończył wszystko z nią, żyłaby. Mogłaby być z Arturem. Jedynie z nim była w pełni szczęśliwa. Tylko on mógł zapewnić jej to, czego nie mogłem ja. 
Klaudia: Bolało cię jak widziałeś ich szczęśliwych. Chciałbyś tak znowu?
On: Bolało mnie to, że ona nie była ze mną tak szczęśliwa jak z nim. Przy mnie nigdy się nie uśmiechała tyle co przy nim. Nigdy mnie nie przytulała tak jak jego. 
Klaudia: To dlaczego wybrałeś inną, a nie ją?
On: Nie zaufałaby mi. Można powiedzieć, że później ją wykorzystałem jako pakiet pocieszający po stracie Dominiki. Nie przestałem jej kochać, ale tak silne uczucie jakie było przed poznaniem Dominiki wróciło. Najbardziej boli to, że obiecałem jej, że nigdy już nie zostawię. Ona zrobiła to samo. Tylko kurwa, dlaczego ona zawsze musiała być taka idealna i dotrzymywać tych obietnic, a dlaczego ja muszę być takim nic nie wartym chujem, żeby łamać każdą przysięgę, każdą obietnicę daną kobiecie mojego życia.
Zablało. Nie chciałam żeby tak o sobie mówił. Nie był chujem, tylko człowiekiem bez honoru. Wielka różnica. Nie mogłam Go zmusić do tego, żeby ze mną był. Nawet nie chciałam zmuszać. Nie chciałam związku z litości. Teraz nawet nie wiedziałam, że On mnie tak mocno kochał. Mocno, ale nie dostatecznie mocno. Nie tak bardzo jak ja Jego.
Nie mogę zrozumieć jednego. Skoro mnie kochał to dlaczego był z Dominiką? z Kasią ? Dlaczego ?! Hmm. W sumie plusem, choć może nie można by tego nazwać plusem, było to, że za każdym razem gdy miał inną nie zrywał ze mną. To coś znaczyło? Że mimo to kochał? Można kochać dwie osoby na raz partnerską miłością?  W tym potoku myśli zapomniałam, że obok mam dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Nie słuchałam ich rozmowy. Nie wiem co mnie ominęło.
Klaudia: Myślisz, że jest tam szczęśliwa?
On: Jest z Damianem. Więc na pewno jest. Zawsze jest szczęśliwa beze mnie.
Nigdy nie byłam szczęśliwa bez niego. Z nikim nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak z nim. Mimo tych wszystkich zdrad, kłótni, sprzeczek. Często nam mówili, że jesteśmy jak stare małżeństwo. Po każdej burzy nadchodziło słońce. Często się kłóciliśmy, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że robimy to po to by się znów pogodzić. Godzenie się było najlepsze. Zawsze się Klaudia z nas śmiała. Mówiła, że potem jest między nami taka słodka relacja, że można haftować.
Nagle zauważyłam, że nie ma już Klaudii. On miał w ręce kartkę z umówioną datą i godziną. Miałam nadzieję, że jest tak jak chciałam. Że umówili się i postarają się w sobie zakochać. Będą żyć szczęśliwie beze mnie.
On: Nie będziesz zła, no nie? Ona mnie rozumie. Cierpimy chyba tak samo. No może ja troszkę bardziej. Myślę, że fajnie będzie spotkać się z kimś, kto wesprze, pomoże. Zresztą sama chciałaś, żeby Klaudia się mną zaopiekowała. 
Milczał przez chwilę. Z jego oczu płynęły potoki łez. Słyszałam, jak w myślach przeklinał sam siebie, że płacze przy mnie, że nie powinien tego robić. Twierdził, że facet to ma być facet, a nie że się rozkleja. Zaśmiałam się. Usiadłam obok niego obejmując ramieniem. Znów to zimno, które odczuł spowodowało "gęsią skórkę" na jego ciele. Powiedział, że musi już iść. Byłam w szoku, że "rozmawiał" z moim grobem (jeśli można tak powiedzieć) tak jak ze mną. Nagle potoki łez nasiliły się. Bałam się, nie wiedziałam o co chodzi. "Kocham Cię Aniołku", powiedział dotykając delikatnie dłonią zdjęcie na moim nagrobku. Uśmiechnęłam się mimowlonie widząc miłość w jego oczach. "Ja Ciebie też", pomyślałam nie spodziewając się odpowiedzi: "wiem". Sam wydawał się zaskoczony tym co powiedział. Odszedł.

sobota, 12 maja 2012


VI.
-Chcesz go zobaczyć? - zapytał nadal mnie przytulając.
-Nie.
-Chodź.
-Nie chcę.
Złapał moją rękę i pociągnął mnie w stronę schodów. Poszłam za nim.
-Dokąd teraz?
-Do jego domu.
W mojej głowie było tysiące myśli. Co zrobię jak go zobaczę? Czy on poczuje to, że jestem obok niego? Czy zmienił się coś z wyglądu? Czy nadal w jego pokoju jest moje zdjęcie?
-Nie myśl tyle o nim, bo mi łeb pęka. - szturchnął mnie w ramię.
-To nie słuchaj.
-Uwierz, że wolałbym nie słuchać tego, że kochasz jego. Miałem nadzieję, że jednak choć trochę mnie kochasz. Teraz już wiem, że nie.
-Zamknij się. -powiedziałam patrząc na niego morderczym wzrokiem.
-Uwaga wchodzimy. - powiedział mocno ściskając moją rękę.
-Poczekaj. - przystanęłam. -Boję się.
-Nie bój się.
Zrobiłam krok do przodu. Poczułam dziwne ciepło.
-Czujesz? - zapytał Damian.
-Co?
-Ciepło.
-Skąd wiesz?
-Zaraz usłyszysz jego myśli. Też tak miałem jak przyszedłem z babcią do ciebie po mojej śmierci. Pamiętam jak mówiłaś sobie w myślach, że to twoja wina, że wjebałem pod tego tira. Bolało to wtedy. Nie była to twoja ..
-Cicho. - powiedziałam, wskazując ręką na niego. Siedział na kanapie ślepo patrząc przed siebie. - On tak zawsze?
-Prawie.
-Hm?
-Jeszcze w między czasie się najebie, zaćpa, pójdzie na cmentarz.
-On? Alko? Dragi? Nie. Nie on.
Znienacka złapał moją głowę i odwrócił w stronę jego biurka. Stały tam butelki po różnych procentowych trunkach, gotowe skręty i kilka torebek foliowych z białymi kryształkami.
-Idź. - popchnął mnie w Jego stronę.
Z każdym krokiem kiedy zbliżałam się do niego czułam narastające ciepło.
-Moja wina. Kurwa moja wina. - usłyszałam.
-To on? - zapytałam Damiana. Pokiwał twierdząco głową.
-Nie twoja. - powiedziałam, łapiąc go za rękę.
-Jego. - popatrzyłam na Damiana piorunującym wzrokiem.
Nagle poczułam jak drgnął ręką. W miejscu gdzie znajdowała się wcześniej moja dłoń miał "gęsią skórkę". Dotknął delikatnie, a jego oczy były wielkości pięciozłotówki.
-Wystraszył się. - powiedział Damian. Dopiero teraz zobaczyłam jego obojętną pozycję. Stał oparty o ścianę bawiąc się palcamy byleby tylko nie patrzeć na ból w moich oczach. Wiedziałam, że go zraniłam. Wiedziałam doskonale. A on wiedział, że nie mogłam dłużej z nim żyć. Z nim i świadomością tego jak się mną bawił. Starałam się sobie wmówić, że to nie jego wina, że się zabiłam. Z reguły nic z tych starań nie wychodziło.
Popatrzyłam na niego i zauważyłam łzę w jego oku.
-Kochanie... - ucałowałam lekko jego policzek, i w tym samym momencie łza pociekła po jego policzku. - Nie rób mi tego. Nie płacz przeze mnie. Kurwa nie. - pomyślałam spoglądając na swoje ręce, które w dziwny sposób zaczęły się trząść. Nie mogłam się uspokoić. Bolała świadomość, że ktoś, kogo kocham nad życie płacze przeze mnie.
Po raz kolejny usłyszłam jego myśli : "Oddałbym wszystko, żebyś tu była. Żebym jeszcze raz mógł wziąć cię na kolana i powiedzieć jak bardzo kocham. Jeszcze raz chciałbym rozczesać twoje włosy po kąpieli. Zobaczyć twoją fryzurę, gdy rano wstajesz. Tylko raz. "
-Chodź już. - powiedział Damian, wyciągjąc rękę w moją stronę.
-Dokąd?
-Zobaczysz.
-Wrócimy? - zapytałam, a on pokiwał głową.
Złapałam Go jeszcze raz za rękę. "Kocham Cię", wyszeptałam przytulając go.
-Fuj, jak romatycznie. Rusz tyłek. - chciał tym w miarę żartobliwym tekstem mnie rozchmurzyć. -Dawaj łapkę, łajzo.
Ruszyliśmy w kierunku schodów.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Hej Miśki ;*
Wiem, wiem. Dawno nie było nowego posta, ale obiecuję, że będzie. Będzie już w sobotę słoneczka! ;*
Teraz egzaminy i wgl. A w sobotę wyjeżdżam do buszu i laptop jedzie ze mną, więc będzie czas na tworzenie pośmiertnych losów Meli ;).

Z pozdrowieniami:
LOS AMI ;) (umrę uśmiechnięta)

środa, 18 kwietnia 2012


V.
-Boję się. - powiedziałam Damianowi gdy wchodziliśmy po schodach.
-Nie masz czego. Trochę dziwnie patrzeć na swój nagrobek, ale da się przeżyć.
-Przeżyć?
-Ironizuję troszkę. Da się wytrzymać.
Szliśmy dość długo po schodach, a jeszcze dłużej na cmentarzu. Dziwnie się czułam wiedząc że idę nad swój własny grób. Gdy szliśmy zastanawiałam się czy duchy tak właściwie mają jakieś uczucia. Czy to, że "czuję" tą tylko siła charakteru i umysłu. Mogło to być po prostu jakieś przenośne, fikcyjne uczucie. Nawet nie byłam pewna czy myślę. W pewnym momenie nawet pomyślałam, że to co przechodzę to po prostu sen i zaraz się obudzę.
-Nie śni ci się to.-wyrwał mnie z zamyślenia Damian.
-Skąd wiesz o czym myślałam?
-Od dnia mojej śmierci wiedziałem o czym myślisz. Byłem zawsze obok ciebie, ale nie chciałem żebyś poczuła. Starałem się nakierować cię na dobrą drogę, kiedy widziałem jak ten przez którego to zrobiłaś całuje się z inną. Robił to często. To, że czasem miałaś w myślach, to że on cię zdradza to była moja zasługa. Chciałem, żebyś w końcu zrozumiała, to że zasługujesz na kogoś lepszego. Pamiętasz jak w tym dniu, w którym popełniłaś samobójstwo dostałaś esemesa którego nie przeczytałaś? Gdy pisał tego esemesa w jego podświadomości działałem ja. Chciałem, żeby napisał, że kocha tylko ciebie. Bo tak było i jest. On kocha tylko ciebie, a tamte były tylko przygodą. Chciałem cię mieć przy sobie, ale miałaś najpiękniejsze lata swojego życia przed sobą.
-Dlaczego ja nie słyszę twoich myśli?
-Możesz usłyszeć myśli tylko tej osoby, którą najbardziej kochasz, tej która jest dla ciebie najważniejsza. - uśmiechnął się uroczo.
-Od jak dawna...
-Od jak dawna kocham? Odkąd cię znam. Dzięki tobie uwierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Dzięki tobie uwierzyłem w miłość. Bolało to jak on cię ranił, a ty mimo wszystko tak ślepo mu ufałaś. Przeraziła mnie wtedy twoja siła woli, jak nie przeczytałaś tego esemesa. Starałem się, błagałem, żebyś wzięła do ręki ten cholerny telefon i przeczytała to co on napisał. Wiedziałem, że tylko z tym skurwielem będziesz szczęsliwa ...
Damian mówił coś dalej, a ja myślałam tylko o tym jak on się teraz trzyma. Czy tęskni chociaż trochę.
Doszliśmy do grobu na którym było wypisane moje imię i nazwisko. Dwie daty. Zdjęcie.
-Obok ciebie. - uśmiechnęłam się, do Damiana patrząc na jego nagrobek.
-Chciałem, żebyś była obok. A twoi rodzice mi w tym pomogli.
Parę minut później zobaczyłam Klaudię zapalającą znicz. Dużo ich było. Dużo świeżych róż.
-Skąd te róże?
-On.
-Po co?
-Marzył o przyszłości z tobą. Przysiągł sobie, że róże będzie przynosił tak długo, jak długo będzie cię kochał. Ja już wiem, że świeżą różę bedziesz miała tutaj do końca jego dni. On nigdy nie przestanie cię kochać. Prosił twoich rodziców, że wrazie jego śmierci chce być z tobą, chce z tobą dzielić jeden grób.
Przeszedł mnie dreszcz, kiedy mówił o jego śmierci. Nie chciałam żeby umierał. Chciałam żeby był szczęsliwy. Naszła mnie myśl, że gdybym pokierwała nim tak, żeby zakochał się w Klaudii, a ona w nim to może oboje by jakoś dali radę. Wiedziałam, że źle zrobiłam odbierając sobie życie. Szkoda, że za późno to rozkminiłam.
Nagle przypomniałam sobie o tym, że jest tutaj Klaudia. Popatrzyłam na jej twarz, po której spływały łzy wielkości grochu. Popatrzyła na moje zdjęcie, w które następnie rzuciła kamieniem.
-Głupia. Nienawidzę cię, słyszysz ?! N-I-E-N-A-W-I-D-Z-Ę!
-Dlaczego ona tak mówi?
-Zostawiłaś ją. Dobrze wiesz, że traktowała cię jak siostrę.
Usiadłam obok niej na ziemi. Potknęłam jej ręki. Poczuła. Uśmiechnęła się. "Przepraszam", pomyślałam.
-Nie wybaczę. - powiedziała odchodząc.
-Wiedziala, że to powiedziałam?
-W podświadomości. - powiedział przytulając mnie.

wtorek, 17 kwietnia 2012


IV.

Klaudia siedziala w kącie z jakąś grupą dziwnych ludzi. Byli dziwni o tyle, że aż schowałam się za Damiana.
-Głupia.-zaśmiał się. -Oni cię nie widzą. Są tak zjarani, że nawet nie poczują tego, że tutaj jesteś.

-Co ona z nimi robi? Przecież zawsze się brzydziła takimi ludźmi. Alkoholem. Narkotykami. Nie rozumiem.
-To jest jej jedyny sposób, żeby poradzić sobie z tym, że straciła najlepszą przyjaciółkę. Weszła w to towarzystwo wtedy, kiedy chciała zrobić to samo co ty. Szukała dilerów i tak poznała ich. I tylko ty sterując jej umysłem możesz ją z tego wyciągnąć.
-Jak?
-Tylko ty to wiesz. Tylko ty ją znasz na tyle żeby wiedzieć jak jej możesz pomóc.
Klaudia w tym momencie przymierzała się do wstrzyknięcia jakiegoś płynu w żyłę. "Nie rób tego. Nie możesz zniszczyć sobie życia do końca. Nie możesz kurwa!". Powtarzałam w myślach. Klaudia spojrzała w stronę gdzie staliśmy.
-Yhy poczuła. - powiedzial Damian.Klaudia siedziala w kącie z jakąś grupą dziwnych ludzi. Byli dziwni o tyle, że aż schowałam się za Damiana.
-Głupia.-zaśmiał się. -Oni cię nie widzą. Są tak zjarani, że nawet nie poczują tego, że tutaj jesteś.
-I co teraz? - zapytałam.
-Podejdź. - polecił.
Podeszłam i położyłam jej rekę na ramieniu.
-Czuje?
-Czuje. Teraz pomyśl co ma zrobić.
Pomyślałam to samo co przedtem. Klaudia odłożyła strzykawkę.
-Mela...-powiedziała cicho pod nosem.
-Wie, że tutaj jesteś. Wie, że to ty chciałaś żeby przestała.
Klaudia podniosła się i podeszła do drzwi.
-Ty młoda, gdzie uciekasz? - zapytał najwyższy chłopak z grupy.
-Nie mogę...
-Hhahahaha. Ale pęka. - usłuszała za sobą głos jakiegoś grubego blondyna.
-Gdzie poszła?-zapytałam Damiana.
Wskazał ręką na schody, które znowu były inaczej ustawione.
-Dokąd tym razem?
-Na cmentarz. - powiedział, robiąc krok w stronę schodów.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

III.


Szliśmy wyjątkowo długo. Oboje milczeliśmy, ale nadal trzymaliśmy się za ręce. W końcu weszliśmy do dziwnego holu, gdzie było ... po prostu dziwnie.
-Gdzie jesteśmy?-zapytałam mocniej ściskając jego rękę.
Wskazał ręką na tabliczkę nad drzwiami wyjściowymi. Przeczytałam: "Szpital psychiatryczny w ... ".
-Mieliśmy iść do taty, a nie tutaj.
-Jedno nie wyklucza drugiego.- powiedział patrząc na mnie z litością. -Chodź zaprowadzę cię do taty.
Stanęliśmy przed jakimiś drzwiami.
-Zrób krok do przodu. - polecił.
-Jak? Przecież drzwi są zamknięte. - powiedziałam patrząc na niego jak na głupka.
-Zaufaj. No już maleńka, krok do przodu. - popchnął mnie lekko.
Zrobiłam krok do przodu i ni stąd ni z owąd znalazłam się w sali. Było tam wielkie lustro i dopiero wtedy mogłam zobaczyć siebie całą. Miałam na sobie białe spodnie i białą koszulę do połowy ud. Byłam tak blada, że niemal przeźroczysta. Popatrzyłam na Damiana. On nie był aż taki blady i jego sylwetka nie odbijała się w lustrze.
-Dlaczego jesteś inny?
-Zależy od etapu życia pozaziemskiego na jakim się znajdujesz. Jesteś na tym najniższym więc jesteś najbledsza.
Podszedł do mnie i odwrócił w stronę łóżka.
-Tata... - popatrzyłam na mężczyznę przypiętego do tysięcy kabelków. Do łózka przytwierdzały go 4 ciemnogranatowe pasy. -Dlaczego..?
-Byłaś córeczką tatusia. Nie był na twoim pogrzebie, bo z dniem twojej śmierci znalazł się tutaj. Kompletnie się załamał. Krzyczy, że mają go zabrać do ciebie.  Nie wierzy w to, że ciebie nie ma.
-Przecież mi wszystkiego zabraniał. Nie dawał kasy jak chciałam. Krzyczał po mnie. To dlaczego... ?
-Kocha cię. Chciał dla ciebie jak najlepiej. Chciał abyś była bezpieczna.
Podeszłam do łóżka i popatrzyłam na błędny wzrok taty.
-On tak zawsze patrzy?
-Nie. Teraz czuje ciebie i stara się wyszukać cię wzrokiem. Czuje twój specyficzny lawendowy zapach.
Tata zaczął krzyczeć jakieś niezrozumiałe słowa. Nie miałam pewności że to nawet jest język polski.
-Chodź. -Damian starał się zabrać mnie siłą z tej sali. - Pójdziemy zobaczyć jak radzi sobie Klaudia.
Bałam się tego jak radzi sobie moja przyjaciółka. Udaliśmy się znowu do tego holu, a następnie na schody.
-Teraz nie będzie niespodzianek typu psychiatryk? -zapytałam stawiając nogę na pierwszy schodek.
-Też nie jest zbyt ciekawie.
Szliśmy po schodach tym razem w dół. Weszliśmy to śmierdzącej piwnicy.