wtorek, 24 kwietnia 2012

Hej Miśki ;*
Wiem, wiem. Dawno nie było nowego posta, ale obiecuję, że będzie. Będzie już w sobotę słoneczka! ;*
Teraz egzaminy i wgl. A w sobotę wyjeżdżam do buszu i laptop jedzie ze mną, więc będzie czas na tworzenie pośmiertnych losów Meli ;).

Z pozdrowieniami:
LOS AMI ;) (umrę uśmiechnięta)

środa, 18 kwietnia 2012


V.
-Boję się. - powiedziałam Damianowi gdy wchodziliśmy po schodach.
-Nie masz czego. Trochę dziwnie patrzeć na swój nagrobek, ale da się przeżyć.
-Przeżyć?
-Ironizuję troszkę. Da się wytrzymać.
Szliśmy dość długo po schodach, a jeszcze dłużej na cmentarzu. Dziwnie się czułam wiedząc że idę nad swój własny grób. Gdy szliśmy zastanawiałam się czy duchy tak właściwie mają jakieś uczucia. Czy to, że "czuję" tą tylko siła charakteru i umysłu. Mogło to być po prostu jakieś przenośne, fikcyjne uczucie. Nawet nie byłam pewna czy myślę. W pewnym momenie nawet pomyślałam, że to co przechodzę to po prostu sen i zaraz się obudzę.
-Nie śni ci się to.-wyrwał mnie z zamyślenia Damian.
-Skąd wiesz o czym myślałam?
-Od dnia mojej śmierci wiedziałem o czym myślisz. Byłem zawsze obok ciebie, ale nie chciałem żebyś poczuła. Starałem się nakierować cię na dobrą drogę, kiedy widziałem jak ten przez którego to zrobiłaś całuje się z inną. Robił to często. To, że czasem miałaś w myślach, to że on cię zdradza to była moja zasługa. Chciałem, żebyś w końcu zrozumiała, to że zasługujesz na kogoś lepszego. Pamiętasz jak w tym dniu, w którym popełniłaś samobójstwo dostałaś esemesa którego nie przeczytałaś? Gdy pisał tego esemesa w jego podświadomości działałem ja. Chciałem, żeby napisał, że kocha tylko ciebie. Bo tak było i jest. On kocha tylko ciebie, a tamte były tylko przygodą. Chciałem cię mieć przy sobie, ale miałaś najpiękniejsze lata swojego życia przed sobą.
-Dlaczego ja nie słyszę twoich myśli?
-Możesz usłyszeć myśli tylko tej osoby, którą najbardziej kochasz, tej która jest dla ciebie najważniejsza. - uśmiechnął się uroczo.
-Od jak dawna...
-Od jak dawna kocham? Odkąd cię znam. Dzięki tobie uwierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Dzięki tobie uwierzyłem w miłość. Bolało to jak on cię ranił, a ty mimo wszystko tak ślepo mu ufałaś. Przeraziła mnie wtedy twoja siła woli, jak nie przeczytałaś tego esemesa. Starałem się, błagałem, żebyś wzięła do ręki ten cholerny telefon i przeczytała to co on napisał. Wiedziałem, że tylko z tym skurwielem będziesz szczęsliwa ...
Damian mówił coś dalej, a ja myślałam tylko o tym jak on się teraz trzyma. Czy tęskni chociaż trochę.
Doszliśmy do grobu na którym było wypisane moje imię i nazwisko. Dwie daty. Zdjęcie.
-Obok ciebie. - uśmiechnęłam się, do Damiana patrząc na jego nagrobek.
-Chciałem, żebyś była obok. A twoi rodzice mi w tym pomogli.
Parę minut później zobaczyłam Klaudię zapalającą znicz. Dużo ich było. Dużo świeżych róż.
-Skąd te róże?
-On.
-Po co?
-Marzył o przyszłości z tobą. Przysiągł sobie, że róże będzie przynosił tak długo, jak długo będzie cię kochał. Ja już wiem, że świeżą różę bedziesz miała tutaj do końca jego dni. On nigdy nie przestanie cię kochać. Prosił twoich rodziców, że wrazie jego śmierci chce być z tobą, chce z tobą dzielić jeden grób.
Przeszedł mnie dreszcz, kiedy mówił o jego śmierci. Nie chciałam żeby umierał. Chciałam żeby był szczęsliwy. Naszła mnie myśl, że gdybym pokierwała nim tak, żeby zakochał się w Klaudii, a ona w nim to może oboje by jakoś dali radę. Wiedziałam, że źle zrobiłam odbierając sobie życie. Szkoda, że za późno to rozkminiłam.
Nagle przypomniałam sobie o tym, że jest tutaj Klaudia. Popatrzyłam na jej twarz, po której spływały łzy wielkości grochu. Popatrzyła na moje zdjęcie, w które następnie rzuciła kamieniem.
-Głupia. Nienawidzę cię, słyszysz ?! N-I-E-N-A-W-I-D-Z-Ę!
-Dlaczego ona tak mówi?
-Zostawiłaś ją. Dobrze wiesz, że traktowała cię jak siostrę.
Usiadłam obok niej na ziemi. Potknęłam jej ręki. Poczuła. Uśmiechnęła się. "Przepraszam", pomyślałam.
-Nie wybaczę. - powiedziała odchodząc.
-Wiedziala, że to powiedziałam?
-W podświadomości. - powiedział przytulając mnie.

wtorek, 17 kwietnia 2012


IV.

Klaudia siedziala w kącie z jakąś grupą dziwnych ludzi. Byli dziwni o tyle, że aż schowałam się za Damiana.
-Głupia.-zaśmiał się. -Oni cię nie widzą. Są tak zjarani, że nawet nie poczują tego, że tutaj jesteś.

-Co ona z nimi robi? Przecież zawsze się brzydziła takimi ludźmi. Alkoholem. Narkotykami. Nie rozumiem.
-To jest jej jedyny sposób, żeby poradzić sobie z tym, że straciła najlepszą przyjaciółkę. Weszła w to towarzystwo wtedy, kiedy chciała zrobić to samo co ty. Szukała dilerów i tak poznała ich. I tylko ty sterując jej umysłem możesz ją z tego wyciągnąć.
-Jak?
-Tylko ty to wiesz. Tylko ty ją znasz na tyle żeby wiedzieć jak jej możesz pomóc.
Klaudia w tym momencie przymierzała się do wstrzyknięcia jakiegoś płynu w żyłę. "Nie rób tego. Nie możesz zniszczyć sobie życia do końca. Nie możesz kurwa!". Powtarzałam w myślach. Klaudia spojrzała w stronę gdzie staliśmy.
-Yhy poczuła. - powiedzial Damian.Klaudia siedziala w kącie z jakąś grupą dziwnych ludzi. Byli dziwni o tyle, że aż schowałam się za Damiana.
-Głupia.-zaśmiał się. -Oni cię nie widzą. Są tak zjarani, że nawet nie poczują tego, że tutaj jesteś.
-I co teraz? - zapytałam.
-Podejdź. - polecił.
Podeszłam i położyłam jej rekę na ramieniu.
-Czuje?
-Czuje. Teraz pomyśl co ma zrobić.
Pomyślałam to samo co przedtem. Klaudia odłożyła strzykawkę.
-Mela...-powiedziała cicho pod nosem.
-Wie, że tutaj jesteś. Wie, że to ty chciałaś żeby przestała.
Klaudia podniosła się i podeszła do drzwi.
-Ty młoda, gdzie uciekasz? - zapytał najwyższy chłopak z grupy.
-Nie mogę...
-Hhahahaha. Ale pęka. - usłuszała za sobą głos jakiegoś grubego blondyna.
-Gdzie poszła?-zapytałam Damiana.
Wskazał ręką na schody, które znowu były inaczej ustawione.
-Dokąd tym razem?
-Na cmentarz. - powiedział, robiąc krok w stronę schodów.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

III.


Szliśmy wyjątkowo długo. Oboje milczeliśmy, ale nadal trzymaliśmy się za ręce. W końcu weszliśmy do dziwnego holu, gdzie było ... po prostu dziwnie.
-Gdzie jesteśmy?-zapytałam mocniej ściskając jego rękę.
Wskazał ręką na tabliczkę nad drzwiami wyjściowymi. Przeczytałam: "Szpital psychiatryczny w ... ".
-Mieliśmy iść do taty, a nie tutaj.
-Jedno nie wyklucza drugiego.- powiedział patrząc na mnie z litością. -Chodź zaprowadzę cię do taty.
Stanęliśmy przed jakimiś drzwiami.
-Zrób krok do przodu. - polecił.
-Jak? Przecież drzwi są zamknięte. - powiedziałam patrząc na niego jak na głupka.
-Zaufaj. No już maleńka, krok do przodu. - popchnął mnie lekko.
Zrobiłam krok do przodu i ni stąd ni z owąd znalazłam się w sali. Było tam wielkie lustro i dopiero wtedy mogłam zobaczyć siebie całą. Miałam na sobie białe spodnie i białą koszulę do połowy ud. Byłam tak blada, że niemal przeźroczysta. Popatrzyłam na Damiana. On nie był aż taki blady i jego sylwetka nie odbijała się w lustrze.
-Dlaczego jesteś inny?
-Zależy od etapu życia pozaziemskiego na jakim się znajdujesz. Jesteś na tym najniższym więc jesteś najbledsza.
Podszedł do mnie i odwrócił w stronę łóżka.
-Tata... - popatrzyłam na mężczyznę przypiętego do tysięcy kabelków. Do łózka przytwierdzały go 4 ciemnogranatowe pasy. -Dlaczego..?
-Byłaś córeczką tatusia. Nie był na twoim pogrzebie, bo z dniem twojej śmierci znalazł się tutaj. Kompletnie się załamał. Krzyczy, że mają go zabrać do ciebie.  Nie wierzy w to, że ciebie nie ma.
-Przecież mi wszystkiego zabraniał. Nie dawał kasy jak chciałam. Krzyczał po mnie. To dlaczego... ?
-Kocha cię. Chciał dla ciebie jak najlepiej. Chciał abyś była bezpieczna.
Podeszłam do łóżka i popatrzyłam na błędny wzrok taty.
-On tak zawsze patrzy?
-Nie. Teraz czuje ciebie i stara się wyszukać cię wzrokiem. Czuje twój specyficzny lawendowy zapach.
Tata zaczął krzyczeć jakieś niezrozumiałe słowa. Nie miałam pewności że to nawet jest język polski.
-Chodź. -Damian starał się zabrać mnie siłą z tej sali. - Pójdziemy zobaczyć jak radzi sobie Klaudia.
Bałam się tego jak radzi sobie moja przyjaciółka. Udaliśmy się znowu do tego holu, a następnie na schody.
-Teraz nie będzie niespodzianek typu psychiatryk? -zapytałam stawiając nogę na pierwszy schodek.
-Też nie jest zbyt ciekawie.
Szliśmy po schodach tym razem w dół. Weszliśmy to śmierdzącej piwnicy.

II.

-Nie. Nie chcę na niego patrzeć. - cofnęłam się dwa kroki w tył, gdy byliśmy przed schodami.
-Nie chcę żebyś patrzyła tylko na niego. Zobaczysz swoich rodziców, przyjaciółkę, nawet twój brat od dnia twojej śmierci ani razu nie poszedł do szkoły. Nikt sobie z tym nie radzi. - powiedział wyciągając rękę w moją stronę.
-Tak właściwie to jak dlugo... - popatrzyłam znacząco na niego nie wiedząc dlaczego nie byłam w stanie użyć słów "nie żyję".
-Dziś dokładnie dwa miesiące. Dlatego postanowiliśmy, że to najwyższa pora żebyś mogła przejść na stronę jasności.
-Co muszę zrobić?
-Możesz w pewnym stopniu sterować umysłami swych bliskich. Musisz pokierować nimi tak, aby każdy był szczęsliwy. Nikt nie ma prawa ci w tym pomóc. Musisz wiedzieć, że twoi bliscy będą się wbrew swojej woli sprzeciwiać temu w jaki sposób będziesz nimi sterować. Nie jest to mission impossible, ale bardzo trudna misja.
Nawet nie zauważyłam kiedy jakimś cudem weszliśmy do mojego pokoju. Wszystko było tak jak tego dnia kiedy popełniłam samobójstwo. Na łóżku siedziała mama i brat. Trzymał mamę za rękę i od czasu do czasu ocierał jej łzy. Nagle mama podniosła głowę i popatrzyła tępo w naszą stronę.
-Widzą mnie?- zapytałam przyjaciela zdezorientowana.
-Nie, ale czują. Chciałaś żeby cię zobaczyli, dlatego twoja mama instynktownie spojrzała właśnie w tą stronę.
Usłyszałam głos brata, który zapytał mamy czy coś się stało.
-Nie, wydawało mi się, że tam jest. Że stoi i się nam przygląda. - powiedziała zanosząc się płaczem.
-Widzisz? Będą w podświadomości wiedzieć, że ktoś ich kontroluje, ale nie będą mieli pewności, że to ty.
-A gdzie tata?
-Jesteś pewna, że chcesz go zobaczyć?
-Tak, chodźmy. - podałam mu rękę i ruszyliśmy ponownie w stronę tych samych masywnych schodów tylko tym razem prowadziły w całkiem inną stronę.
I.

      Znów mnie zdradził. Jeszcze miał czelność się do tego przyznać. Był z nią od miesiąca. Tak. Zebrałam w sobie siłę i napisałam te trzy, najtrudniejsze dla mnie słowa: "Z nami koniec.", zamknęłam laptopa i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafkę. Tą z lustrem i napisem: "Może po drugiej stronie jest lepiej.". Niby ironiczne, bo co ciekawego może być po drugiej stronie lustra?  Po drugiej stronie tego mojego lustra były prawdziwe skarby. Żyletki, sprzęt, heroina, valium, amfetamina i jedna jedyna tabletka cyjanku potasu, która znaczyła dla mnie wszystko. Napisałam esemesa, w którym napisałam, że dłużej nie wytrzymam i muszę przejść na drugą stronę. Napisał, że mam się ogarnąć. Ostatnim esemesem jaki do niego napisałam był esemes, w którym poleciłam, żeby pamiętał, że zawsze go będę kochać, nawet tam gdzie trafia się po śmierci. Potem z dziwnym spokojem sięgnęłam po cyjanek. Ostatnie spojrzenie na mój pokój, zdjęcia bliskich i dłuższa chwila spędzona na przyglądaniu się jego zdjęciu, które zajmowało honorowe miejsce na szafce nocnej. Dostałam esemesa. Wiedziałam, że od niego. Bałam się, że napisał coś, co zmieni moje zdanie i będę nadal żyła w cierpieniu i nieufności do każdego osobnika płci męskiej. Wzięłam telefon do ręki, zacisnęłam mocno dłoń i wzięłam tabletkę, która raz na zawsze miała zakończyć mój ból psychiczny. 
Zobaczyłam ciemność. Nie mam pojęcia ile to trwało. Miałam wrażenie jakby tylko sekundę. Siedziałam w jakiejś ciemnej izbie. Czułam zapach kwiatów, trochę zapachu drewna i aromat jakiegoś pieczonego ciasta. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego najlepszego przyjaciela, który zginął w wypadku 3 lata temu. Byłam zdziwiona, bo zazwyczaj w momencie, gdy mnie ktoś wystraszy słyszałam głośne bicie swego serca. Spuściłam głowę tak jakbym chciała zobaczyć to serce. Dotknęłam ręką miejsce, w którym powinnam poczuć jego bicie. "Nie dotykaj. I tak nic nie poczujesz. Twoje serce jest martwe, zupełnie tak jak ty.", powiedział kładąc dłoń na moim policzku.
-Czyli mi się udało?-powiedziałam z lekkim uśmiechem spoglądając na swoje blade dłonie.
-Nie do końca. Twoje ciało jest martwe, ale dusza nadal błądzi pomiędzy niebem, a ziemią. Zadałaś zbyt dużo bólu osobom, które cię kochają żeby przejść w jasność. Będziesz krążyć w ciemności tak długo, aż ten przez którego to zrobiłaś przestanie obwiniać siebie za twoją śmierć.
-Ale jak? ... przecież on mnie nie chciał. Był z inną! - krzyknęłam.
-Chodź, zobaczysz co uczyniłaś swoim egoizmem tym którzy cię kochają, a w szczególności jemu.- podał mi rękę i ruszyliśmy w stronę masywnych i wysokich schodów.