poniedziałek, 16 kwietnia 2012

I.

      Znów mnie zdradził. Jeszcze miał czelność się do tego przyznać. Był z nią od miesiąca. Tak. Zebrałam w sobie siłę i napisałam te trzy, najtrudniejsze dla mnie słowa: "Z nami koniec.", zamknęłam laptopa i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafkę. Tą z lustrem i napisem: "Może po drugiej stronie jest lepiej.". Niby ironiczne, bo co ciekawego może być po drugiej stronie lustra?  Po drugiej stronie tego mojego lustra były prawdziwe skarby. Żyletki, sprzęt, heroina, valium, amfetamina i jedna jedyna tabletka cyjanku potasu, która znaczyła dla mnie wszystko. Napisałam esemesa, w którym napisałam, że dłużej nie wytrzymam i muszę przejść na drugą stronę. Napisał, że mam się ogarnąć. Ostatnim esemesem jaki do niego napisałam był esemes, w którym poleciłam, żeby pamiętał, że zawsze go będę kochać, nawet tam gdzie trafia się po śmierci. Potem z dziwnym spokojem sięgnęłam po cyjanek. Ostatnie spojrzenie na mój pokój, zdjęcia bliskich i dłuższa chwila spędzona na przyglądaniu się jego zdjęciu, które zajmowało honorowe miejsce na szafce nocnej. Dostałam esemesa. Wiedziałam, że od niego. Bałam się, że napisał coś, co zmieni moje zdanie i będę nadal żyła w cierpieniu i nieufności do każdego osobnika płci męskiej. Wzięłam telefon do ręki, zacisnęłam mocno dłoń i wzięłam tabletkę, która raz na zawsze miała zakończyć mój ból psychiczny. 
Zobaczyłam ciemność. Nie mam pojęcia ile to trwało. Miałam wrażenie jakby tylko sekundę. Siedziałam w jakiejś ciemnej izbie. Czułam zapach kwiatów, trochę zapachu drewna i aromat jakiegoś pieczonego ciasta. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego najlepszego przyjaciela, który zginął w wypadku 3 lata temu. Byłam zdziwiona, bo zazwyczaj w momencie, gdy mnie ktoś wystraszy słyszałam głośne bicie swego serca. Spuściłam głowę tak jakbym chciała zobaczyć to serce. Dotknęłam ręką miejsce, w którym powinnam poczuć jego bicie. "Nie dotykaj. I tak nic nie poczujesz. Twoje serce jest martwe, zupełnie tak jak ty.", powiedział kładąc dłoń na moim policzku.
-Czyli mi się udało?-powiedziałam z lekkim uśmiechem spoglądając na swoje blade dłonie.
-Nie do końca. Twoje ciało jest martwe, ale dusza nadal błądzi pomiędzy niebem, a ziemią. Zadałaś zbyt dużo bólu osobom, które cię kochają żeby przejść w jasność. Będziesz krążyć w ciemności tak długo, aż ten przez którego to zrobiłaś przestanie obwiniać siebie za twoją śmierć.
-Ale jak? ... przecież on mnie nie chciał. Był z inną! - krzyknęłam.
-Chodź, zobaczysz co uczyniłaś swoim egoizmem tym którzy cię kochają, a w szczególności jemu.- podał mi rękę i ruszyliśmy w stronę masywnych i wysokich schodów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz